Smakuje nam jak diabli!!!!!!
sobota, 30 maja 2009
Karkołomne połączenie
sobota, 23 maja 2009
Orange crush
Z dwóch pomarańczy wyciska się sok, z jednej cienko obiera skórkę. To wszystko trafia na patelnię razem z szklanką białego wina i odrobiną drobno posiekanej cebuli. Po jakimś czasie spędzonym na ogniu sos pięknie się redukuje. Wtedy wystarczy dodać dwie czy trzy łyżki masła by otrzymać kremową konsystencję. Sos świetnie smakuje z lekko podsmażonymi, oprószonymi solą i pieprzem krewetkami. Lekkie i aromatyczne.
sobota, 16 maja 2009
Dorsz duszony w pomidorach
Ostatnio naszym ulubionym tematem kulinarnym są rybki, a ulubionym miejscem zakupu powyższych stało się sławne już stoisko rybne w Auchan. Rybki są tam różnorakie, najważniejsze jednak, że zawsze świeże, czego o innych sklepach - nawet tych niby z wyższej półki - powiedzieć nie można (tak, tak, to o Almie...)
poniedziałek, 11 maja 2009
Asparagus wykwintus
.
piątek, 8 maja 2009
Rybka lubi grilla
Na pierwszy ogień poszedł pstrąg. Nad Soliną pstrąg smakuje wybornie (smażony, wędzony bądź z grilla) i nawet Ci niezbyt do ryb przekonani jedli z zapałem. Przyszedł zatem czas stawić czoła tej rybie w domowym zaciszu. Z tym, że ja zrobiłam ją po swojemu.
sobota, 25 kwietnia 2009
Zupa zgryzota
Oto zupa zgryzota:
Zupa, jak na zgryzotę przystało nie smakuje najlepiej (chociaż dzisiaj zdecydowanie lepiej niż wczoraj), najlepiej też nie wygląda, dlatego niestety nie polecam...
p.s. Czako jutro wraca, więc nie traćcie nadziei ...
piątek, 10 kwietnia 2009
White power!
Tak tak, biała siła, siła bieli albo po prostu - biała kiełbasa! W tym roku zadanie przyrządzenia tego wielkanocnego klasyka przypadło właśnie mi. I żeby nie było za nudno tych 10 kiełbas kupionych w dobrym sklepie przyrządziłem na dwa sposoby. Oba Polskie do szpiku białych kości :
Po pierwsze primo - po staropolsku, czyli tak jak jedli ją nasi dziadowie krzepiąc się przed starciami z krzyżacką nawałnicą.
Po drugie sekundo - w piwie, czyli napoju, który kwiat (wszech)polskiej młodzieży zamawiał hurtowo po 5 sztuk na raz dziarskim gestem uniesionego przed siebie ramienia.
A robi się to tak:
Po staropolsku: Kiełbasę kładzie się na dno gara i zalewa wodą tyk by ją nieco przykryła. Dodaje się łyżkę smalcu bez skwarków, 2 łyżki oliwę i szczypt soli. Gotuje się dłuuugo bez przykrycia aż woda wyparuje.
Gdy kiełbasa się zarumienia dorzuca się do gara pokrojona w krążki cebulę i dusi się przez kolejnych kilka minut aż cebula nabierze właściwiej barwy i konsystencji a smaki się wymieszają. W międzyczasie z własnej inicjatywy sypnąłem jeszcze szczyptę majeranku bo ten dobrze gra z tłustymi przyprawami.
W sosie piwnym: Kiełbasa ląduje na dnie gara zalana 0,5l jasnego piwa i 0,5 l wody. Do tego wszystkiego trafia kilka goździków (nie za dużo! To nie wino grzane!), łyżka cukru pudru, trochę soku z cytryny, nieco soli i 2 posiekane w plastry cebule.
Całość trafia na kuchnię i bulgoce przez godzinę czy półtora. Po tym czasie kiełbasa wylatuje z gara a sos zostaje zagęszczony przy pomocy mąki (lub zasmażki). Całość pachnie wspaniale i nie gorzej smakuje.
czwartek, 9 kwietnia 2009
Wieczór kawalerski czyli znowu sam w domu
A robi się to tak:
Makaron gotuje się w osolonej wodzie. W tym czasie na patelni grzeje się oliwa, na którą trafiają posiekane oliwki i szynka (powinno się też dodać posiekany czosnek – ja zapomniałem). Po chwili w oliwie praży się papryka chili (może być w proszku, ja użyłem całych suszonych strąków tabasco rozkruszonych w placach. A że wziąłem o kilka za dużo danie dało mi nieźle popalić.) Wreszcie na patelni ląduje makaron i po 2 minutach gotowe danie jest już na talerzu.
Posypane świeżo startym parmezanem i natką pietruszki, doprawione solą i pieprzem. Gotowe w 10 minut, banalnie proste, po prostu pyszne.
Do popicia – naturalnie wino. Soczyste, aromatyczne, aksamitne – jednym słowem – Bandol.
poniedziałek, 6 kwietnia 2009
Pierś uskrzydlona
wtorek, 31 marca 2009
Ach co to był za … SER!
W kuchni francuskiej wiadomo – królują sery i wino. A w wysokogórskiej kuchni francuskiej sery i wino, z tym że na ciepło. Grzańcem raczyliśmy się w naszej kwaterze, a mieszanka przypraw do wina jak większość rzeczy w Alpe d’Huez nazwana została na cześć świstaka...jeśli zaś idzie o sery...
Nasze wyjście do restauracji zaczęło się dość pechowo, bo w progu powitał nas obrzydliwy zapach przypalonego sera. Po chwili wahania, zasiedliśmy jednak przy ostatnim wolnym stoliku i stwierdziliśmy, że skoro Francuzom nie przeszkadza to nie będziemy wydziwiać. To była trafna decyzja, bo po klikunastu minutach na naszym stole wylądował kir (wino z likierem owocowym), mini ruszt opiekany węglem drzewnym (na parterze ziemniaczki na pięterku smażyło się ser na mini patelni), wielki talerz wędlin na zimno (danie lokalne zwane reblochonade), zapiekanka ziemniaczana z serem i boczkiem (tartiflette) oraz zielenina z sosem vinaigrette.
Na dobicie pośpieszyły lody o smaku likieru z Chartreuse i przesłodka tarta cytrynowa. Dania były przepyszne, kaloryczne, kelnerzy przesympatyczni, więc co tu dużo mówić, objedliśmy się za wszystkie czasy, a kalorie stracone na stoku nadrobiliśmy ze sporym zapasem. Za to niektórzy z nas do dzisiaj nie mogą patrzeć na ser :)
niedziela, 15 marca 2009
Blame Canada!
.
.
Robi się to tak: 4 pokrojone jak kto lubi i lekko osolone piersi z kurczaka smaży się na oleju. Na drugą patelnię wlewa się łyżkę syropu klonowego, 2 łyżeczki musztardy miodowej (my wymieszaliśmy sarepską z miodem), łyżkę czerwonego wina łyżeczkę bulionu w proszku. Po podgrzaniu do sosu trafiają dwa (albo więcej) pokrojone w plastry jabłka. Po kolejnej minucie duszenia na patelnie wrzuca się podsmażone mięso i całość dusi się aż kurczak zmięknie i nabierze ładnego koloru a aromaty się wymieszają.
Na stół danie trafiło z ryżem. Smakowało trochę sodko, trochę jabłkowo i całkiem pysznie.
ps. Na deser piosenka o Kanadzie: http://www.youtube.com/watch?v=qUABWt4zidY&feature=related
czwartek, 12 marca 2009
Dostawa z Indii
.

A robi się to tak: kurczaka kroi się w kostkę i marynuje przez godzinę. Do marynaty trafia łyżeczka chilli, pół łyżeczki kurkumy, 2 rozgniecione ząbki czosnku, 1,5 cm posiekanego imbiru, 3 łyżki jogurtu i sól. Tak zaprawione mięso po godzinie trafia na patelnię, na której smażą się 4 posiekane cebule, 3 łyżeczki chicken masala (szalona mieszanka kilkunastu ziół w tym kolendry, chilli, goździków, gałki muszkatołowej i kminu rzymskiego) imbir, czosnek, łyżka sproszkowanej kolendry, łyżka kurkumy i łyżeczka zielonego chilli. Gdy mięso się zarumieni całość zalewa się puszką pomidorów i dusi przez kolejne 10 minut. .

Na stół trafiło z ryżem basmati i placuszkami roti. Bez dokładek się nie obyło. Właściwie zaraz lecę do kuchni podkraść jeszcze trochę.
Do popicia: postawiliśmy na wino różowe – to dość bezpieczny wybór do indyjskiej kuchni (o ile w całej jej różnorodności można wybrać jedno uniwersalne wino). Nasza butelka była z południa Francji z Bandol. Tamtejsze wina różowe podobno są świetne – nasze nie było. Za to czerwone Bandol, którego kiedyś próbowaliśmy było doskonałe.
poniedziałek, 23 lutego 2009
Świnia po piwku

czwartek, 12 lutego 2009
Funeral in Carpathia
Do dzieła więc! Kupujecie w Lidlu karpatkę w proszku, Lidl jest tani wiec i karpatka dużo Was nie wyniesie.
niedziela, 8 lutego 2009
Wrocław – Texas
A robi się to tak: na gorący olej trafia pokrojona cebula i rozgnieciony czosnek. Do tego pół kilo mielonej wołowiny i szczypta soli. Gdy wszystko się zarumieni na patelnie wpada kilka papryczek chili i szczypta pieprzu cayenne, posiekana w kostkę papryka (u mnie była żółta) i łyżka koncentratu pomidorowego. Po kilkunastu minutach duszenia do mikstury dorzuciłem 2 puszki pomidorów i kilka chochelek bulionu drobiowego. Po dalszych 20 minutach gotowania do gęstniejącego dania dorzuciłem 3 łyżki kukurydzy z puszki i trochę więcej czerwonej fasoli. A dalej już tylko mieszać, podgrzać jeszcze kilka minut i gotowe. Z ryżem i kleksem śmietany – nie do pobicia. Ewie zmarzniętej po nartach też pewnie będzie smakowało.
Do popicia: hiszpańska nazwa to i wino hiszpańskie – lekka, owocowa Rioja przyjemnie przebiła się przez ostro tłuste wrażenia.
wtorek, 3 lutego 2009
Zupa Bograc
Mnie osobiście zupa kojarzy się z kuchnią węgierską, ale zupa ponoć pochodzi ze Słowenii. Tak czy inaczej - do dzieła:
Kawał wołowiny rosołowej gotujesz w garnku z kostką rosołową, solą, pieprzem, można wrzucić marchewkę czy pietruchę (mama mi kiedyś zdradziła, że takie mięso lepiej zagotować pierwszy raz i wodę odlać, wtedy jakoś mniej farfocli pływa w zupie); zasadniczo mamy ugotować mięso na miękko, wyciągamy je później z gara i kroimy w średnią kostkę. Wrzucamy na gorący olej i przyprawiamy sporą dawką papryki w każdej postaci. Ja dałam całe opakowanie papryki słodkiej w proszku, pół tubki ostrej, pół opakowania ostrej w proszku, trochę chilli, pieprzu cayenne i jeszcze dwie małe pikantne suszone papryczki. Cała czerwoność zupy ma pochodzić właśnie od usmażonego mięsa. Tak doprawione mięso usmaż i odstaw.
Produkt końcowy jest cudownie ostry, sycący i rozgrzewający. Na pewno nie jest to zupa na upalne dni, tylko właśnie na takie nie wiadomo co, jak za oknem. Smacznego!
sobota, 31 stycznia 2009
Jak nie robić carbonary
Do popicia: Do tłustego, aromatycznego sosu polało się lekkie, rześkie wino znad Loary – sauvignon touraine .
sobota, 24 stycznia 2009
Americano
W międzyczasie Maciek zrobił sałatkę colesław. Robi się to cudo tak: szatkujemy białę kapustę, solidnie solimy i odstawiamy na pół godziny, po czym płuczemy wodą. Kapustę mieszamy z jedną marchewką pokrojoną w drobne paseczki i posiekanym szczypiorkiem, później dodajemy 2 łyżeczki cukru, szczyptę kminku mielonego, sól, 3 łyżki gęstej śmietany i trochę białego octu winnego. Mieszasz i gotowe.

Do popicia: Kuchnia z USA to i wino z USA prosto od świętej pamięci Roberta Mondaviego. Słodko kwaśny, pachnący śliwkami zinfandel. Pycha!
poniedziałek, 19 stycznia 2009
Indian cooking - odsłona druga

Roti robi się 'na oko', w zależności od tego ile placków nam potrzeba. My byliśmy we dwoje, więc zrobiliśmy ciasto z mniej więcej 2,5 szklanki mąki pszennej, szczypty soli i wody. Trzeba z tego zrobić jednolite, gęste ciasto, tak, żeby odchodziło od ręki. Ciasto warto odstawić na godzinkę do lodówki. Później formujemy mniejsze kulki, wałkujemy i smażymy na patelni z minimalną ilością oleju. Roti wspaniale zastępuje ziemniaki czy ryż. A najlepsze jest to, że curry z roti aż chce się jeść palcami. Urwanym plackiem chwytamy jedzenie i bach do buzi!
P.S. do popicia, widoczne na zdjeciu wino La Llose
niedziela, 18 stycznia 2009
Indian cooking - odsłona pierwsza
środa, 7 stycznia 2009
Nakarmienie chorych
Wczoraj była sałatka owocowa, przysmażane oscypki z szynką, cebulką i pomarańczami podane niczym caprese.
Dzisiaj na śniadanie jajko sadzone, grzanki z konfiturą pomarańczową i gruszka.
Na obiad klasyczna zupka pomidorowa z lanym ciastem.
A robi się ją tak:
Kość cielaka od babci wrzuca się do wody i gotuje przez pół godziny. Dorzuca się marchewkę, seler i pietruszkę i gotuje razem. Po odcedzeniu wywaru dodaje się koncentrat pomidorowy, śmietanę, sól, pieprz i cukier do smaku. Na kluseczki miesza się jajko z mąką i solą i takie ciasto wlewa się łyżka po łyżce do gotującej się zupy.
Wine Note: chorujemy więc nie pijemy. Ale do tych fikuśnych śniadaniowych przekąsek fantastycznie sprawdziłby się szampan.
niedziela, 4 stycznia 2009
Ostre ząbki
Przepis na zupkę jest prosty: Na dno garnka wlać należy łyżkę oliwy i podsmażyć na niej posiekany czosnek. Zalewa się go gorącym bulionem i gotuje przez chwilę (Czesi dodają też roztrzepane białko z jajka). Wystarczy doprawić do smaku i zjeść z grzankami. Na górne drogi oddechowe działa natychmiast.
Przepis na oliwki dał nam Włoch, właściciel lokalnego sklepiku spożywczego. Garść oliwek wystarczy wrzucić na rozgrzaną na patelni oliwę i podsmażyć przez 3 minuty dodając posiekany czosnek. W towarzystwie grzanek maczanych w oliwie – doskonałe.