sobota, 25 kwietnia 2009

Zupa zgryzota

Jakoże już od ponad tygodnia losy moich posiłków są tylko i wyłącznie w moich rękach, z przykrością stwierdzam, że nie wiedzie im się najlepiej...brak im finezji, kolorów i egzotyki (czasami w ogóle ich brak) - najważniejsze jest żeby tylko wrzucić coś na ząb. Co tu dużo ukrywać, samotność i zgryzota mnie dopadły, co siłą rzeczy przekłada się na to co wyląduje na moim talerzu... Więc podczas gdy Czako objada się w najlepszych knajpach ( i pewnie wróci trochę cięższy), ja postanowiłam ugotować coś co odzwierciedli mój stan ducha..

Oto zupa zgryzota:

Zrobiłam ją minimalnym nakładem sił – na oleju usmażyłam cebulę i czosnek, dodałam kość rosołową, mrożonkę z brokułami, marchewką, kalafiorem i porem, pod koniec zacierka i śmietana. Po drodze sól (za mało) pieprz i majeranek...rozgotowałam to trochę więc warzyw nie widać ;(

Zupa, jak na zgryzotę przystało nie smakuje najlepiej (chociaż dzisiaj zdecydowanie lepiej niż wczoraj), najlepiej też nie wygląda, dlatego niestety nie polecam...

p.s. Czako jutro wraca, więc nie traćcie nadziei ...

1 komentarz:

  1. ;* nie trap sie :) ja bym zjadl ze smakiem :D
    20 letni, glodny student z Krk :))

    OdpowiedzUsuń