poniedziałek, 23 lutego 2009

Świnia po piwku

Kiedyś na urodziny mamy robiłem laurki. Teraz kredki zamieniłem na łyżki i noże, a biurko na kuchenkę i zamiast prezentu mama dostała polędwiczki wieprzowe według belgijskiego przepisu.
.
.A robi się to tak: kilogram polędwiczek wieprzowych obsmażamy na bardzo gorącym oleju.
Kruszymy garść orzeszków ziemnych (nie solonych, można też dodać inne gatunki), siekamy owoce suszone i natkę pietruszki i mieszamy w misce z oliwą i odrobiną soli.
.
.Obsmażone polędwiczki obtaczamy w orzeszkach z oliwą i układamy w naczyniu do zapiekania przykrywając resztą mikstury. Naczynie trafia do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni i zostaje tam, aż mięso zmięknie i puści sok.
.
W tym momencie wystarczy odłożyć polędwiczki na bok a zawartość naczynia wylać do rondelka, do którego wlewamy szklankę ciemnego piwa, łyżkę miodu i podgrzewamy. Mięso podajemy z sosem i jak na belgijskie danie przystało – z frytkami i piwem. Absolutnie rewelacyjne co potwierdza pełen zachwytów telefon od mamy.
.

czwartek, 12 lutego 2009

Funeral in Carpathia

Czyli pogrzeb sobie w karpatce:) Bardziej wtajemniczeni wiedzą o co chodzi...
Do dzieła więc! Kupujecie w Lidlu karpatkę w proszku, Lidl jest tani wiec i karpatka dużo Was nie wyniesie.
Do magicznej mikstury z paczki potrzeba jeszcze 1 margarynę Kasia, 4 jajka i 0,5 litra mleka. Robicie tak jak w instrukcji na pudełku - najpierw szklankę wody zagotuj ze 125 gr Kasi, mieszając na ogniu wrzuć miksturę magiczną z torebki nr 1, po ostudzeniu dodajesz 4 jajka i miksujesz 5 min. Takie ciasto wykłada się na blachę i piecze 20 min w 200 stopniach i kolejne 10 w 150. Rośnie z tego niezły monster - foteczka poniżej:
.
Krem robi się bardzo podobnie jak budyń, proszek i 0,5 litra mleka gotuje się na ogniu a po ostudzeniu miksuje z pozostałą częścią margaryny. Na koniec przekładamy ciasto kremem, posypujemy cukrem pudrem i ... do buzi!
Produkt końcowy jest bardzo dobry i wygląda tak:
.
Smacznego!

niedziela, 8 lutego 2009

Wrocław – Texas

W sobotę można wstać o 6tej rano i pojechać do Czech na narty. Można ale nie trzeba. Dlatego po dniu spędzonym na kanapie dopiero głód zmusił mnie do odbycia wycieczki sklepu i do kuchni. A gdy patelnia poszła w ruch po kilkudziesięciu minutach na mój talerz trafiło oficjalne danie stanu Texas – Chili Con Carne.

A robi się to tak: na gorący olej trafia pokrojona cebula i rozgnieciony czosnek. Do tego pół kilo mielonej wołowiny i szczypta soli. Gdy wszystko się zarumieni na patelnie wpada kilka papryczek chili i szczypta pieprzu cayenne, posiekana w kostkę papryka (u mnie była żółta) i łyżka koncentratu pomidorowego. Po kilkunastu minutach duszenia do mikstury dorzuciłem 2 puszki pomidorów i kilka chochelek bulionu drobiowego. Po dalszych 20 minutach gotowania do gęstniejącego dania dorzuciłem 3 łyżki kukurydzy z puszki i trochę więcej czerwonej fasoli. A dalej już tylko mieszać, podgrzać jeszcze kilka minut i gotowe. Z ryżem i kleksem śmietany – nie do pobicia. Ewie zmarzniętej po nartach też pewnie będzie smakowało.

.
Do popicia: hiszpańska nazwa to i wino hiszpańskie – lekka, owocowa Rioja przyjemnie przebiła się przez ostro tłuste wrażenia.

wtorek, 3 lutego 2009

Zupa Bograc

Gdy nie jesteś zdecydowany, czy masz większą ochotę na zupę czy na drugie, a nie chce Ci się robić i tego i tego - mamy dla Ciebie odpowiedź! Zrób sobie wielki gar zupy bograc! Jest sycąca, pikantna zupa z mnóstwem warzyw i kawałkami mięsa, zaspokoi niejeden głód i podniebienie...

Mnie osobiście zupa kojarzy się z kuchnią węgierską, ale zupa ponoć pochodzi ze Słowenii. Tak czy inaczej - do dzieła:

Kawał wołowiny rosołowej gotujesz w garnku z kostką rosołową, solą, pieprzem, można wrzucić marchewkę czy pietruchę (mama mi kiedyś zdradziła, że takie mięso lepiej zagotować pierwszy raz i wodę odlać, wtedy jakoś mniej farfocli pływa w zupie); zasadniczo mamy ugotować mięso na miękko, wyciągamy je później z gara i kroimy w średnią kostkę. Wrzucamy na gorący olej i przyprawiamy sporą dawką papryki w każdej postaci. Ja dałam całe opakowanie papryki słodkiej w proszku, pół tubki ostrej, pół opakowania ostrej w proszku, trochę chilli, pieprzu cayenne i jeszcze dwie małe pikantne suszone papryczki. Cała czerwoność zupy ma pochodzić właśnie od usmażonego mięsa. Tak doprawione mięso usmaż i odstaw.

Do wywaru z mięsa wrzuć dwie dowolne mrożonki warzywne - pod warunkiem, że chociaż jedna z nich ma paprykę. U nas były - ziemniaki, pieczarki, papryka, groszek, pietruszka zielona (myślałam, że nie przypasi, ale było nieźle), fasolka szparagowa (my favourite), marchewka i por. Dodaj cebulę w kostkę i trochę czosnku. Ja dokroiłam do tego jeszcze ze 4 ziemniaczki mniej więcej w połowie gotowania. Warzywa muszą się podgotować, na koniec wrzucamy mięso z patelni, gotujemy jeszcze chwilę. Na samym końcu dodajemy tzw. zacierkę babuni z Redlina, czy skądś tam, w każdym razie jeśli nie wiecie co to takiego, to pani sklepowa będzie wiedziała o co chodzi, najlepiej zapytać, bo 'bo zacierki nie stoją tam gdzie makarony przecież, tylko na innej półce'. Tę zacierkę właśnie ugotuj osobno i na samym końcu dodaj do zupy. Oczywiście posolić i takie tam trzeba odpowiednio wcześniej.


Produkt końcowy jest cudownie ostry, sycący i rozgrzewający. Na pewno nie jest to zupa na upalne dni, tylko właśnie na takie nie wiadomo co, jak za oknem. Smacznego!