wtorek, 19 stycznia 2010

Zupa z bobra

Naszym drugim ulubionym daniem tajskim jest zupa. Nie, nie z bobra. Ale z czego konkretnie też jesteśmy w stanie powiedzieć.

Zupa jest bardzo prosta - w jej skład wchodzi wywar, podobny do rosołu, pływający w nim makaron ryżowy we wcześniej przez nas wybranym fasonie, niezidentyfikowane liście, zielone łodygi, mięsne kulki i kawałki usmażonej wieprzowiny lub kurczaka. Zupę taką przygotowuje się w nietypowy sposób - nie jest to bowiem gotowa potrawa bulgocąca na gazie i czekająca cierpliwie na podanie, lecz każda miseczka komponowana jest oddzielnie i na poczekaniu. W wielkim garze wrze bulion a kolejne składniki, w zależności od tego czego zażyczy sobie klient, są w nim zanurzane na specjalnym sitku i po kilku sekundach lądują w misce. Na koniec zalewane są bulionym i wędrują na stół. Co równie ciekawe, danie samo w sobie nie jest mocno przyprawione i za każdym razem trzeba samodzielnie polać zupę sosem ostrygowym, sojowym lub specjalnym octem z papryczkami chilli, żeby dodać jej pikanterii. Dzięki temu każdy może sobie skomponować danie o ulubionym stopniu ostrości. Nam, oprócz standardowo dostępnych sosów, smakowały zupy posypane posiekanymi orzeszkami ziemnymi (niesolonymi). Orzeszki zazwyczaj zarezerwowane są do innego dania z makaronem - wybornego pad thai. Nas jednak nie zniechęcały zdziwione twarze Tajów i sypaliśmy orzeszki do wszystkiego co trafiło na nasze talerze. Spróbujcie sami takiej zupy a przekonacie się dlaczego - pod warunkiem, że uda się Wam ją zjeść. W Tajlandi wszystkie dania z makaronem je się pałeczkami - zupę też:) Po zjedzeniu makaronu i wszystkich składników stałych, wywar je się łyżką, albo po prostu wypija z miseczki. Po kilku dniach ćwiczeń (a opisaną zupę jedliśmy codziennie przez cały miesiąc pobytu w Tajlandii) doszliśmy do wprawy i już nie wydawało nam się to tak absurdalne jak na początku.

Smacznego i powodzenia!

2 komentarze:

  1. Efffu, zupka aż się prosi o spożycie a Twój przyjacielski, z nutką łagodnej figlarności, uśmiech do mitbola przechodzi do historii "kulinarnych min". Duża buźka znad talerza kapuśniaku (a tak, u nas przaśnie;-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz taki usmiech, nawet jeszcze szerszy zobaczylabys nad kapusniakiem :))

    OdpowiedzUsuń