niedziela, 20 lutego 2011

Bananana!



W zamierzchłych czasach na dobuzi ukazał się już tekst o tajskich naleśnikach bananowych. Ale o rzeczach dobrych można pisać wiele razy więc pozwolę sobie na powtórkę.

Panie i panowie – oto jeden z najpopularniejszych ulicznych deserów w Tajlandii. Obok świeżych owoców i smażonych bananów to właśnie naleśniki z bananami królują na tutejszych chodnikach, rogach i skwerkach. W pobliżu mojego lokum przygotowuje je pochodzący z Birmy Tulip. Niestety niczego więcej nie udało mi się o nim dowiedzieć, on nie zna ani słowa po angielsku, ja po tajsku na razie umiem się przywitać, podziękować i policzyć do pięciu.

Tulip pojawia się na rogu pod 7eleven codziennie o tej samej porze, staje za swoim wózkiem i zaczyna pracę. W menu jego mini baru nie znajdziesz wymysłów takich jak w naleśnikarniach z Khao San Road, nie ma tu czekolady, polew owocowych, posypek z migdałów. Jest za to to co najlepsze, klasyka, tajskie naleśnik z jajkiem, bananami i z polewą ze słodkiego, skondensowanego mleka. Za to najbardziej wymyślne z jego dań płaci się 25 Bahtów. Płacąc o 10 mniej przyjdzie nam zrezygnować z polewy, za cenę 10 Bahtów dostaniemy naleśnik pusty w środku – zaskakująco popularny wśród mieszkańców tych okolic.

Oglądanie Tulipa przy pracy to prawdziwa przyjemność – płynne ruchy, precyzja no i fantastyczne rezultaty. Uprzednio przygotowane kulki ciasta zmieniają się w jego dłoniach w cieniutkie placki, ostrze jego noża w zawrotnym tempie tnie banana w cieniutkie plasterki, ręka delikatnie rozprowadza po cieście jajko. To wszystko ląduje na rozgrzanej, naoliwionej blasze, jeszcze kilka ruchów specjalną łopatką, odsączanie zbędnego tłuszczu i naleśnik jest gotów do podania. Pocięty w zgrabne kwadraciki, polany słodkim mlekiem i posypmy cukrem ląduje na plastikowej tacce. Za sztućce posłużą dwie wykałaczki.

Jest tłusto, jest słodko, jest wybornie. W towarzystwie skondensowanego mleka i białego cukru banan staje się przyjemnie kwaskowaty, ciasto rozkosznie chrupie, rozpuszczone masło głaszcze podniebienie. Absolutna perfekcja. A jeśli dzień wcześniej przesadziło się w piwem naleśnik bananowy zmienia się w perfekcyjne danie na kaca – ból głowy mija jak ręką odjął.



Wiecej o tym jak zyje Polak w Tajlandii jakie sa ceny w Tajlandii i jak skonczyla sie moja wyprawa do Azji

4 komentarze:

  1. Witaj Macieju:)
    Gdyby tylko było to możliwe spróbowałabym takiego naleśnika, bo opisujesz sugestywnie, a do tego nie mogłabym przejść obok takiego Tulipa robiącego naleśniki obojętnie. Już kiedyś spróbowałam takich ulicznych w Meksyku i były cudowne...
    Pozdrawiam ciepło i idę zobaczyć w historię...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie opisane, sama bym zjadła takiego naleśnika - to musi smakować bosko :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. lubie!
    -------------------------
    www.chomacki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. jezuuu, jak to smacznie wygląda, umrę przed tym komputerem!!!
    misscferreira.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń