wtorek, 2 lutego 2010

Deser backpacker'a

Przez ostatnich parę miesięcy pozbawieni jesteśmy możliwości pichcenia we własnej (i w sumie jakiejkolwiek) kuchni. W 99% stołujemy się w knajpach, od śniadania po kolację i nocne przekąski. Właściwie własnoręcznie przygotowywać możemy tylko jeden rodzaj dań - desery owocowe. Owoców ci w Azji dostatek, w tym takich, o których w Polsce się nam nawet nie śniło: dragon fruit, gujawa, durian i cała masa owoców, których nazw nawet nie znamy (z drugiej strony ani razu nie widzieliśmy na przykład brzoskwiń, nektarynek czy kiwi). Ale większe wrażenie, niż te wszystkie egzotyczne dziwadła zrobił na nas owoc, który ujrzeliśmy wczoraj na nocnym targu. Owoc znajomy i od zawsze uwielbiany - truskawki. Kalendarz w zegarku uparcie pokazuje datę 1 lutego a tu przed nami, góra truskawek prosto z pola. Oczom nie wierzyliśmy, zwłaszcza, że wcześniej tego dnia widzieliśmy straganik z truskawkami... ale sztucznymi! Nic dziwnego, że ulegliśmy pokusie i na podwieczorek fundnęliśmy sobie deser truskawkowy.

Nie oszukujmy się - zimowym truskawkom z wietnamskiego targowiska daleko do polskich sezonowych soczystych słodkości. Zupełnie nie zachwyciły nas saut`e, więc musieliśmy je trochę podrasować. W ruch poszedł jogurt naturalny (śmietany ani widu ani słychu w tutejszym markecie), zagęszczone słodkie mleko i ciastka Oreo - odkryte w Tajlandii i dostępne też tutaj przepyszne czekoladowe markizy z waniliowym nadzieniem. Truskawki pokroiliśmy w kawałeczki, polaliśmy jogurtem i odrobiną mleka słodzonego. Dzieła zwieńczyły pokruszone na to wszystko ciasteczka. Całość smakowała wspaniale, jogurt i mleko zamaskowały niedostatki truskawek, ciastka nadały deserowi kruchości i przyjemnie kontrastowały z kwaskowatymi owocami. Podobne "desery" robimy z papai, bananów, mango, czasami ananasa z dodatkiem rodzynek i jogurtu lub miodu. Zawsze smakują wybornie i zawsze dają nam odrobinę wytchnienia od knajpianego jedzenia. Ale żadne ananasy i gujawy nie przypomniały nam o polskim lecie tak jak truskawki. A przecież w Polsce też można je kupić zimą - genetycznie modyfikowane, drogie i spod plastiku. Ale to bez znaczenia. Truskawki mają bowiem tą zaletę, że nawet gdy są nie dobre, i tak są pyszne. Warto sobie zafundować trochę lata w środku zimy.
Wiecej o tym jak zyje Polak w Tajlandii jakie sa ceny w Tajlandii i jak skonczyla sie moja wyprawa do Azji

2 komentarze:

  1. Oreo kojarzą mi się z amerykańskimi filmami, gdzie głowni bohaterzy mając koszmarny dzień zajadają się nimi przed telewizorem ;))
    Ach egzotyczne owoce to coś o czym marzę. Nigdy nie zapomnę smaku mango na Kubie. To mój ulubiony owoc, jedak polski w przyrównaniu do kubańskiego wypadł pewnie równie blado co wietnamskie truskawki.
    Zazdroszczę podróży bardzo, szczególnie ,że Wietnam (i Mongolia) to moje wymarzone cele.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawialam sie do czego porownac te ciastka i wydaje mi sie ze w Polsce wystepuja tylko w lodach Haagen-Dazs smak cookies and cream :)A swoja droga o Mongolie tez chcemy zahaczyc, czy sie uda to zalezy od temperatur w marcu...pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń