W zamierzchłych czasach na dobuzi ukazał się już tekst o tajskich naleśnikach bananowych. Ale o rzeczach dobrych można pisać wiele razy więc pozwolę sobie na powtórkę.
Panie i panowie – oto jeden z najpopularniejszych ulicznych deserów w Tajlandii. Obok świeżych owoców i smażonych bananów to właśnie naleśniki z bananami królują na tutejszych chodnikach, rogach i skwerkach. W pobliżu mojego lokum przygotowuje je pochodzący z Birmy Tulip. Niestety niczego więcej nie udało mi się o nim dowiedzieć, on nie zna ani słowa po angielsku, ja po tajsku na razie umiem się przywitać, podziękować i policzyć do pięciu.
Tulip pojawia się na rogu pod 7eleven codziennie o tej samej porze, staje za swoim wózkiem i zaczyna pracę. W menu jego mini baru nie znajdziesz wymysłów takich jak w naleśnikarniach z Khao San Road, nie ma tu czekolady, polew owocowych, posypek z migdałów. Jest za to to co najlepsze, klasyka, tajskie naleśnik z jajkiem, bananami i z polewą ze słodkiego, skondensowanego mleka. Za to najbardziej wymyślne z jego dań płaci się 25 Bahtów. Płacąc o 10 mniej przyjdzie nam zrezygnować z polewy, za cenę 10 Bahtów dostaniemy naleśnik pusty w środku – zaskakująco popularny wśród mieszkańców tych okolic.
Oglądanie Tulipa przy pracy to prawdziwa przyjemność – płynne ruchy, precyzja no i fantastyczne rezultaty. Uprzednio przygotowane kulki ciasta zmieniają się w jego dłoniach w cieniutkie placki, ostrze jego noża w zawrotnym tempie tnie banana w cieniutkie plasterki, ręka delikatnie rozprowadza po cieście jajko. To wszystko ląduje na rozgrzanej, naoliwionej blasze, jeszcze kilka ruchów specjalną łopatką, odsączanie zbędnego tłuszczu i naleśnik jest gotów do podania. Pocięty w zgrabne kwadraciki, polany słodkim mlekiem i posypmy cukrem ląduje na plastikowej tacce. Za sztućce posłużą dwie wykałaczki.
Jest tłusto, jest słodko, jest wybornie. W towarzystwie skondensowanego mleka i białego cukru banan staje się przyjemnie kwaskowaty, ciasto rozkosznie chrupie, rozpuszczone masło głaszcze podniebienie. Absolutna perfekcja. A jeśli dzień wcześniej przesadziło się w piwem naleśnik bananowy zmienia się w perfekcyjne danie na kaca – ból głowy mija jak ręką odjął.
Wiecej o tym jak zyje Polak w Tajlandii jakie sa ceny w Tajlandii i jak skonczyla sie moja wyprawa do Azji
Witaj Macieju:)
OdpowiedzUsuńGdyby tylko było to możliwe spróbowałabym takiego naleśnika, bo opisujesz sugestywnie, a do tego nie mogłabym przejść obok takiego Tulipa robiącego naleśniki obojętnie. Już kiedyś spróbowałam takich ulicznych w Meksyku i były cudowne...
Pozdrawiam ciepło i idę zobaczyć w historię...:)
Pięknie opisane, sama bym zjadła takiego naleśnika - to musi smakować bosko :-)
OdpowiedzUsuńlubie!
OdpowiedzUsuń-------------------------
www.chomacki.blogspot.com
jezuuu, jak to smacznie wygląda, umrę przed tym komputerem!!!
OdpowiedzUsuńmisscferreira.blogspot.com